środa, 29 lutego 2012

Dodatki do gazet :)

To co naprawdę lubię w irlandzkiej prasie (a w zasadzie tej, która dociera do nas z UK) to dodatki. Właściwie co miesiąc można upolować cos ciekawego.
Na gazety kwietniowe (tak! a ciągle mamy luty, daty wydań są naprawdę zwariowane) czatowałam już od kilku dni, a wczoraj Agnieszka dała znak więc dzisiaj radośnie pobiegłam do sklepu.
Dusza zawyła mi z radosci kiedy zobaczyłam cały regał pełny Cosmopolitan :)



Do wyboru były 4 kosmetyki Clinique (nie, jeszcze nie mam dość w połowie mojego dwutygodniowego testu) - krem nawilżający Moisture Surge (30ml), peeling 7 Day Scrub (30ml), High Impact Macara (mini wersja, chyba 3,5ml) i błyszczyk Superbalm Moisturising Gloss (nawet nie spojrzałam na pojemność, bo odrzucił mnie kolor)




Na 'dzień dobry' wkurzyło mnie, że w UK dodawane były dwa kosmetyki, a u nas tylko jeden :/ no ale nie cena i tak była atrakcyjna, więc zgarnęłam 3 sztuki :) 
Dwa nawilżacze i tusz :)
Jupiiii :)



wtorek, 28 lutego 2012

And the winner is...

Korzystając z wolnej chwili uporządkowałam zgłoszenia do mojego małego rozdania.
Przypominam, ze mozna było wygrać
HASK Argan Oil Healing Shine Treatment i turban na włosy w mikrofibry :)


Nie przedłużając, zestaw trafia do
Cosmetics Freak


Gratulacje!

Proszę o maila z adresem do wysyłki (czekam do północy w czwartek 1.03, jesli nie otrzymam wiadomości wylosuje kolejną osobę)


Dziękuję wszystkim za zainteresowanie i zapraszam do dalszego śledzenia mojego bloga :)

czwartek, 23 lutego 2012

L'Oreal Color Riche Balm

Nie jestem specjalną fanką kosmetykow do ust, ani pielegnacyjnych ani kolorowych, ale ilosć pozytywnych recencji, ktora przetoczyla się ostatnio przez blogosferę nie pozwolila mi przejść obojętnie obok nowości L'Oreala Color Riche Balm


Producent obiecuje, ze ten lekko zabarwiony balsam natychmiast nawilży usta, a efekt utrzyma się aż 8 godzin 
Mój szminko-balsamik kliknełam na eBay. Kosztował ok 11$ z wysyłką i na naszą stronę oceanu dotarł w 4 dni robocze!
Wybrałam "bezpieczny" kolor - 818 Nourishing Nude.
Opakowanie jest solidne, starannie wykonane, cieszy oko. Bardzo podobają mi się różnokolorowe zatyczki, bo chociaż na razie w mojej kosmetyczne zajął miejsce jeden balsam, to coś czuje, że stadko się rozrośnie i będzie mi łatwiej znajdować kolor którego potrzebuję :)


Szminka jest niezwykle miękka. Bardzo przyjemnie jej się używa, leciutko sunie po ustach. Natychmiast nawilża, suche skorki znikaja jak pod wpływem czarodziejskiej różdżki a usta stają się gładkie.
Napigmentowanie jest słabiutkie, zdecydowanie nie da wyrazistego koloru, raczej tylko delitakne podkreślenie ust i lekki bylysk.


Całodniowe nawilżenie jest oczywiście tylko fajną obietnicą - ale kolor utrzymuje się na ustach do 2 godzin, a efekt nawilżający czuć jeszcze przez kolejną godzinę, więc nie ma tragedii.


Polubiłam mój L'Oreal Color Riche Balm, warty jest pozytywnych recencji, które o nim krążą :)




Mam jeszcze male ogłoszenie :)
Rozdanie z HASK Argan Oil Treatment powinno zakoczyć się dzisiaj o północy, ale ponieważ czeka mnie bardzo pracowity i rozciągnięty aż do poniedzialku weekend postanowiłam je przedłużyć i dać szansę osobom, które być może dotrą na mojego bloga w ciągu najbliższych kilku dni. 
Rozdanie będzie zamkniete w poniedzialek 27.02 o 23.59.

środa, 22 lutego 2012

TAG: Nigdy nie wychodze z domu bez...

OTAgowała mnie Hekate - dziękuję



Zasady: 
  • Podaj 5 produktów kosmetycznych łącznie z nazwą firmy, które stosujesz wychodząc z domu, takie must have na wyjście (można dołączyć zdjęcie).
  • Utwórz osobny post na swoim blogu z kopią obrazka i informacją kto Cię otagował.
  • Przekaż zabawę i zasady innym blogerkom.

Jak wielu z Was, mnie też cieżko jest podać 5 konkretnych produktów, dlatego to, co jest mi do wyjścia niezbędne pogrupowałam w 5 kategorii

1. Gadżety
Najważniejsze rzeczy. Mogę nie zabrać niczego innego, ale w mojej torebce zawsze musi być portfel, służbowy i  prywatny telefon plus słuchawki, notes i dlugopis, klucze od domu i najnowszy ale już ukochany gadżecik - Kindle (prezent od moich chlopaków na urodziny :) )

2. Krem do rąk
No tak, niezła kolecja :/ Własnie uświadomiłam sobie, że taka ze mnie kremowa maniaczka, ale recenzji jak na lekarstwo. Musze nadrobić.
To nie są (o zgrozo!) wszystkie kremy które mam, do torebki trafiają w przypadkowej kolejności - czasami jeden, czasmi kilka (kiedyś znalazlam 6 :) )
W kategorii "do rąk" zaplątało się tam rowniez pudełeczko z wacikami nasączonymi zmywaczem - bardzo praktyczna rzecz

3. Lusterko 
Lub wyrób lusterkopodobny :) - najczęsciej lusterko-szczotka z AVONu lub Skin79 Crystal Pact w puderniczce z lusterkiem.

4. Coś do ust
To ostanio moje ulubione smarowidła, na zdjęcia nie załapał się jeszcze Carmex Moisture Plus.

5. Chusteczki
Antybakteryjne, dziecięce nawilżane, zwykłe. Przydają się zawsze.


Na TAG odpowiadam chyba jako jedna z ostatnich (a krąży już kolejny :) ), wiec cieżko mi jest powiedzieć do kogo jeszcze nie dotarł - przekazuje go więc wszystkim nieoTAGowanym go tej pory osobom.

wtorek, 21 lutego 2012

3 kroki Clinique - dwutygodniowe wyzwanie czas zacząć

Cera mi ostatnio trochę powariowała. Wygładzeniem chwaliłam się w ostatnim poście, ale poza tym nie jest za ciekawie :/
Zwariowana irlandzka pogoda (ciepło-zimno-ciepło-zimno i nieustający wiatr) oraz kilka nieudanych eksperymentów kosmetycznych sprawily, że skóra lekko sie zanieczyściła, wysuszyła, uwrażliwiła.  Największy chyba mój problem to zbyt szybko złuszczający się naskórek - musze używać peelingów coraz częsciej i częściej i wpadłam w błędne kółko. Skóra straciła też swój blask i promienność.


Postanowiłam wypróbować zestaw 3 kroków Clinique obiecujący dokładne oczyszczenie, złuszczenie i nawilżenie skóry.


Pierwszy raz odwiedziłam stoisko Clinique kilka dni temu. Wizyta nie była do końca udana - konsultantka potwierdziła, ze najlepszy do mojej cery będzie zestaw z numerem 1, poza tym w dość nachalnie próbowała mi wcisnąć chyba 6 róznych kosmetyków w największych dostępnych opakowaniach :/ Próbek podobno nie było :/


Wczoraj trafiłam dużo lepiej, na innym stoisku bez problemu udało mi się kupić tzw "zestaw startowy", który uznałam za najlepsze rozwiazanie na początek.


A czym będę sie smarować? :)



Krok 1 to delikatne oczyszczające mydełko
Krok 2 to preparat złuszczający, który delikatnie usuwa martwy naskórek i przygotowuje skórę do 
Kroku 3 - głeboko nawilżającego preparatu.


Składy jakoś specjalnie mnie nie zachwycają, widzę sporo "niefajnych" składników, ale jestem dobrej myśli.




W ciągu najbliższych 2 tygodni mam zamiar stosować wszystkie 3 kosmetyki zgodnie z zaleceniem producenta, czyli 2 razy dziennie, dodatkowo będe używać moich kremów nawilżających i hydrolatu z kocanki. Poza tym odstawiam chwilowo wszystkie inne smarowidła aby test byl jak najbardziej wiarygodny.


Start dzisiaj!
Trzymajcie kciuki, a za jakieś 2 tygodnie dokładnie opiszę każdy kosmetyk, no i oczywiście efekty ich działania :)

niedziela, 19 lutego 2012

Naturalna pielęgnacja (4) - ekstrakt z truskawki

Próbkę tego różowego cudu dostałam od mojej mamy i już po kilku dniach dobijałam się do niej po więcej :)

O ekstrakcie z truskawki wcześnej nie słyszałam, ale szybko dokształciłam się i ze strony mazidła.com dowiedziałam się min., że:
Szczególnie cenne w pielęgnacji skóry są witamina C, kwas elagowy, antocyjany, katechiny i kwercetyna. Witamina C to jeden z najskuteczniejszych antyutleniaczy, który walczy z wolnymi rodnikami, stymuluje syntezę kolagenu w skórze, a tym samym zwiększa gęstość skóry właściwej, poprawia jej elastyczność i spłyca drobne zmarszczki powierzchniowe. Kwas elagowy ma właściwości antyoksydacyjne, wzmacnia ściany komórek w efekcie czego są odporniejsze na inwazję wolnych rodników i utratę wody oraz chroni przed negatywnymi skutkami promieniowania UV. Antocyjany i kwercetyna usuwają zmiany rumieniowe skóry, wzmacniają ścianki naczyń krwionośnych oraz zmniejszają stany zapalne i obrzęki.


Ponieważ akurat bylam w trakcie używania własnoręcznie wykonanej oliwki salicylowej najbardziej zainteresował mnie ten fragment opisu
Ekstrakt z truskawki zawiera także naturalny kwas salicylowy, który delikatnie złuszcza martwe komórki naskórka oraz przeciwdziała zmianom trądzikowym.


Zaczęłam więc stosować ekstrakt jako dodatek do mojej kwasowej kuracji :)


Ekstrakt z truskawki ma postać drobnego jasnorózowego proszku. Delikatnie truskawkowo pachnie .
Używam go najczęściej jako dodatek do kremów. Proszek całkowicie się rozpuszcza, lekko barwi kremy na różowo i trochę je rozrzedza. Podobnie zachowuje się zmieszany z olejami lub kwasem hialuronowym.


Nie jestem jeszcze w stanie zauważyć długofalowego działania przeciwzmarszczkowego czy zagęszczającego skórę, ale na pewno wiem jedno - wygładza! 
Z radością ogłaszam, że udało mi się pozbyć juz prawie wszystkich (zostało kilka wyjątkowo upartych przy brodzie na linii żuchwy) zamkniętych zaskórnikow na policzkach! Ekstrakt działa łagodnie, skóra się nie łuszczy, nie jest wysuszona, ale jednak zaskórniki znikają a skóra staje się wyraźnie gładsza :)
W tej chwili stosuje ekstrakt raz na dwa dni aby podtrzymać pozytywne zmiany na mojej twarzy.

środa, 15 lutego 2012

Na ratunek paznokciom (3) - podsumowanie kuracji z Nail Tek

Pierwszy post o produktach Nail Tek pojawił się na blogu już ponad 3 miesiące temu i można go poczytać tutaj.
Moje zniszczone paznokcie pokazywałam wcześniej w tym poście.

Nowa buteleczka Intensive Therapy II zastąpiła tę stłuczoną już po 6 dniach i odżywanie moich paznokci ruszyło pełną parą.

Najczęściej miałam na paznokciach tylko odżywki (czasami, na 2-3 dni w tygodniu nakładałam lakier kolorowy) - Foundation II bezpośrednio na płytce paznokcia i kolejne warstwy Intensive Therapy II na wierzchu. Producent zaleca nałożenie aż 7 kolejnych warstw odżywki, ale po 3 paznokcie wyglądają mało estetycznie. Mnie udało się nałożyć najwięcej 5.

Po pierwszym miesiącu byłam zachwycona - paznokcie przestały się rozdwajać i pękać na bokach. Pełna entuzjazmu kontynuowałam kurację i było tylko.... gorzej.
Nie mam pojęcia co się stało, ale moje paznokcie zaczęły wracać do pierwotnego stanu - znowu się łamały, rozdwajały, pękały. Miałam nadzieję, że to tylko przejściowe i nie odstawiłam preparatów, ale nic nie zmieniło się na lepsze. Paznokcie musiały być ciągle króciutkie (piłowałam je regularnie szklanym pilnikiem), bo wtedy braki nie były tak widoczne. Załamałam się całkiem, kiedy niedługo przed świętami oba kciuki były pęknięte poprzecznie w kilku miejscach.

Po ponad 3 miesiącach stosowania mogę już śmiało powiedzieć, że Foundation II i Intensive Therapy II w moim przypadku się nie sprawdziły. 


Z Nail Tekiem pożegnałam się kilka tygodni temu, od tego czasu na moich paznokciach goszczą odżywki Eveline, których recenzja na pewno za jakiś czas tutaj się pojawi.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Wyprzedażowe łupy Essence

Wyprzedaże Essence już się u mnie rozpoczęły. Wczoraj trafiłam na "przecenioną" szafę i co-nieco kupiłam.

W moje ręce wpadły (od lewej)
- lakier Colour&Go Dress for a moment
- lakier Colour&Go Blue addicted
- lakier French Matt
- lakier French Glam
- pojedynczy cień Mystic Lemon









Najbardziej byłam ciekawa matowego lakieru do frencha, ale niestety po raz kolejny przekonałam się, że nie umiem się takimi malować - moje paznokcie były całe w smugach :( Muszę jeszcze trochę poćwiczyć. Ostatecznie pomalowałam się French Glam - lekko różowym lakierem ze sporymi drobinkami, na paznokciach dał bardzo delikatny, naturalny efekt. Pozostałe 2 lakiery czekają na swoją kolej :)

Natomiast podstawą mojego dzisiejszego makijażu oczu był cień Mystic Lemon i spisał się doskonale. Wytrzymał na powiekach cały dzień, był świetną bazą i kompanem dla dodanego w zewnętrznym kąciku jasnego brązu. Niestety makijaż był tak delikatny, że za nic nie chciał ładnie pokazać się na zdjęciu.
Podobno cień ten sprawdza się on również jako rozświetlacz - muszę spróbować :)

Myślę ciągle nad kupnem  "tęczowego" różu (również wkrótce wycofywanego :( ) - poradźcie - warto? Nie warto?

wtorek, 7 lutego 2012

HASK Argan Oil Treatment + mała niespodzianka :)

Jednym z moich postanowień kosmetycznych na ten rok było zadbanie o włosy i znalezienie dla nich optymalnej pielęgnacji.
Efekt postanowienia jest taki, że w ciągu ostatniego czasu wzbogaciłam się o, hmmmm, dużo :) produktów do włosów, które powolutku sobie testuje.

Dzisiaj o pierwszym z nich, który jest ze mną najdłużej, bo już prawie 2 miesiące - HASK Argan Oil Healing Shine Treatment.

Pochlebną recenzję produktu przeczytałam u Dee i kiedy tylko zauważyłam w Penny's charakterystyczną fiolkę od razu wylądowała w moim koszyku.

Opakowanie ma 18ml, jest to brązowa fiolka z zatyczką - o ile w warunkach domowych spisuje się świetnie, chyba nie zabrałabym jej na wyjazd w obawie o rozlanie.
Sam produkt to lekki olejek, jasnożółty o przepięknym zapachu pomarańczy.

Kiedy starałam się przeanalizować skład, odkryłam, że olejek zawiera silikony - nierozpuszczalne w wodzie i opisywane jako "niegroźne", ale silikon to jednak silikon. 

Mimo tego bardzo polubiłam ten produkt. Jest niezwykle wydajny i mala kropelka wystarczy aby rozprowadzić go na całych włosach. Po ponad 1.5 miesiąca stosowania 3-4 razy w tygodniu udało mi się zużyć dopiero ok. pół fiolki.
Ja stosowałam olejek na mokre włosy, producent podaje też możliwość używania go na sucho lub jako maseczka - większa ilość nałożona na całe włosy na około 20 minut.
Olejek pozostawia włosy niezwykle miękkie i nabłyszczone, równocześnie w ogóle ich przy tym nie obciążając :) Włosy nie puszą się i nie plątają.

***

Kiedy ostatnio udało mi się ponownie namierzyć olejek, postanowiłam zrobić trochę większe zapasy i dać jednej z Was szanse na jego wypróbowanie :)

Oficjalnie ogłaszam więc kolejne rozdanie na moim blogu, w którym można wygrać  
HASK Argan Oil Healing Shine Treatment
i malutki bonusik - turban na włosy z mikrofibry.

Aby wziąć w nim udział należy być publicznym obserwatorem mojego bloga i wypełnić poniższy formularz. Jak zwykle dodatkowe dwa losy można zarobić umieszczając posta o rozdaniu na swoim blogu.
Listę zgłoszeń zamknę 23.02.2012 o 23.59, wyniki pojawią się wkrótce potem.

Serdecznie zapraszam!

poniedziałek, 6 lutego 2012

Biochemia Urody - Serum na okolice oczu i naczynka

W swojej codziennej pielęgnacji zawsze staram się używać przynajmniej jeden produkt przeznaczony typowo do cery naczynkowej.
Ostatnio w mojej kosmetyczce gościło Serum na okolice oczu i naczynka z Biochemii Urody, które producent opisuje w następujący sposób:
wspomaga walkę z cieniami i opuchnięciami okolic oczu, poprawia kondycję skóry wokół oczu oraz wzmacnia naczynka na całej twarzy. Serum oparte jest na kompleksie odpowiednio dobranych ziół (ruszczyk, skórka cytryny i nawłoć) oraz peptydów, które poprawiają mikrocyrkulację w drobnych naczynkach, działają przeciwobrzękowo i obkurczająco, łagodzą skłonność do rumienia i cieni pod oczami. Dodatkowo serum zawiera kwas hialuronowy i proteiny jedwabne, które poprawiają stopień nawilżenia i napięcia skóry. Serum szybko i idealnie wchłania się w skórę, dając poczucie odświeżenia.

Zestaw do wykonania serum dostajemy zapakowany tak jak inne kosmetyki z BU - półprodukty w oddzielnych opakowaniach i pojemniczek na gotowy kosmetyk.
Serum składa się z czterech składników
- mleczka jedwabnego
- żelu hialuronowego
- kompleksu peptydowego 
- kompleksu na naczynka
Wykonanie jest niezwykle proste - składniki mieszamy plastikową bagietką w dołączonym do zestawu słoiczku i już :)
W efekcie otrzymujemy ok. 20 ml brązowego, płynnego serum o ziołowym zapachu charakterystycznym dla kompleksu naczynkowego.
Jak wszystkie kosmetyki z żelowym kwasem hialuronowym również ten jest nieco lepki i wymaga bardzo starannego wmasowania w skórę twarzy, w przeciwnym razie pozostawia nieprzyjemną warstewkę.

Porcja serum wystarczyła mi na 5 tygodni, używałam go raz dziennie (rano, pod krem na dzień) na nos, brodę, policzki oraz pod oczami.

Cóż mogę powiedzieć - na rumień i naczynka działa :) Serum okiełznało moje naczynka, nie miałam problemów z gwałtownym, silnym rumienieniem się, istniejące pajączki nie powiększyły się. Do dziennego makijażu wystarczały mi lżej kryjące bb kremy :) Kiedy serum się skończyło, moja cera w ciągu kilku dni wróciła do swojego "normalnego" stanu czyli silnego rumienia pojawiającego się często dość nagle w ciągu dnia i potrafiącego "prześwitywać" nawet przez dość mocny i dobrze kryjący makijaż :(
W moim przypadku natomiast serum nie działa na cienie pod oczami, ale już kilkakrotnie wspominałam, ze jestem przypadkiem nieuleczalnym i byłabym na pewno bardziej zdziwiona gdyby cienie zbladły lub znikły :)

Serum nie kupie jednak ponownie ponieważ jego cenę (26zł/20ml) uważam za mocno przesadzoną. Inne firmy sprzedające półprodukty kosmetyczne oferują ziołowe wyciągi na naczynka w znacznie przyjemniejszych cenach, a własnoręczne zrobienie kosmetyku nie będzie sprawiać żadnych trudności :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...