sobota, 7 kwietnia 2012

TAG: Reading is cool :) + życzenia

Przemiły TAG u mnie dzisiaj, troszkę wyżebrany u Kingi :*


O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Czytam jak mam czas, najczęściej późnym wieczorem (w tym miejscu pozdrawiam męża, któremu przeszkadza moja malutka lampka nocna :p) lub w drodze do/z pracy. 

Gdzie czytasz?
We własnym łóżku, tramwaju lub autobusie 

W jakiej pozycji najchętniej czytasz?
Półleżącej

Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Zawsze chętnie sięgam po klasykę, lubię XIX-wieczne romanse i współczesne thrillery polityczne.

Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś?
Hmmmm nie pamiętam, korzystam ostatnio z ebooków (a wcześniej dość długo ksiażki wypożyczałam z biblioteki)

Co czytałaś ostatnio?
Stephen King "Zielona mila"
Porównując książkę i jej ekranizację zazwyczaj wybieram książkę. Tym razem byłam zaskoczona, bo film okazał sie lepszy.

Co czytasz obecnie?
"Cukiernię pod amorem" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Jestem już przy końcu ostatniego tomu. Bardzo wciągnęła mnie ta wielowątkowa i wielowiekowa historia rodzinna ze współczesnym wątkiem kryminalnym 

Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi?
Odkąd używam Amazon Kindle zakładki mi niepotrzebne, bo mądre urządzonko pamięta lepiej ode mnie gdzie skończyłam czytanie. Dawno temu używałam zakładek, ale po pojawieniu się w moim domu dzieci niestety w ksiażkach zaczęły królować ośle rogi. Zakładki w niewyjaśniony sposób znikały, a nie ma nic bardziej irytującego niż szukanie TEJ strony w 700-stronicowej ksiażce

E-book czy audiobook?
E-book. Przy audiobooku za bardzo się rozpraszam.
Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
Najbardziej pamiętam lekkie kryminały Chmielewskiej dla młodzieży ("Nawiedzony dom", "Skarby", "Wielkie zasługi", "Zwyczajne życie",....) i "Klechdy sezamowe" Leśmiana
Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Jest wiele postaci, które lubię, ale nigdy nie zastanawiałam się, którą z nich cenię najbardziej.

TAG trafia do Natalii 

*****

Korzystając z okazji chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia Wesołych Świąt 

czwartek, 5 kwietnia 2012

Essence LE Marble Mania - moje zakupy

Mało ostatnio kupuję kosmetyków. Dziwne, ale nic mnie nie kusi, co zużyję to dokupię, grzecznie zużywam próbki i zapasy. Na essencową Marble Manię chcialam tylko popatrzeć, głównie z daleka, no może troszkę bliżej rózowi, a ze sklepu wyszlam z....
... no właśnie - z różem, wszystkimi trzema cieniami i tuszem na dokładkę. Ale nie żaluję :)




Róż w opakowaniu sprawia wrażenie dość intensywnego i ma dużą ilość drobinek, ale na policzkach daje efekt delikatnie różowej tafli. Twarz wygląda świeżo, jest delikatnie ożywiona.
Łatwo się nakłada, bez problemu można stopniować intensywność.


Pierwszy z cieni to Seriously Mixed Up
W opakowaniu czarno-różowo-złoty z fioletowym brokatem, na powiece zmienia się w fioletowo połyskujący brąz. Bardzo ciekawy,delikatny kolor.


Drugi cień Let's Get Twisted nie zapowiadał się za ciekawie - czarno-złoto-srebrny w opakowaniu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieia się w piękne stare złoto


Ostatni w kolekcji Swirl It, Baby! od razu stał sie moim ulubieńcem. Mieszanka czerni różu i srebrnego brokatu daje w efekcie... no własnie różnie - w zalezności od kąta padania światła połyskujący szaro-różowy a czasami mocno nabłyszczony "brudny" fiolet.


Jeszcze zdjęcie zbiorowe
w cieniu
w słońcu
Jak widać cienie pigmentacją nie grzeszą (wszystkie nakładalam na sucho bez bazy i efekt mnie zadawalał; można je też nakładać na mokro). Mnie to nie przeszkadza - wieczorowych makijaży nie uskuteczniam, efekt dzienny jest świetny.


Jak już tyle pakowałam do koszyka to stwierdziłam,ze jeden tusz wiecej czy mniej nie zrobi żadnej różnicy. Do tego zastanawialam się jaki będzie on miał kolor- srebrny? :)
Niestety nic z tego. Mimo, że w opakowaniu mamy zebrę w dodatkiem srebra szczoteczka (klasyczna, bez udziwnień, moja ulubiona) pozostaje czarna. Tusz jeszcze chwilkę musi poczekać, ale już nie mogę doczekać się efektu na rzęsach.


Skusicie się na coś? :)

Blogbox - już mam!

Listonosz sprawił mi dzisiaj rano ogromna niespodzianke przynosząc mi przesylkę z Blogboxem :) (o całej akcji można przeczytac na blogu Obsession)


Pudełeczko dla mnie przygotowywała Ola, która prowadzi bloga bbqueenpl.blogspot.com




W mojej paczce znalazły się:
- BeBeauty Micelarny Żel do mycia i demakijażu
- Essence błyszczyk Stay With Me w kolorze 02 My favorite milkshake
- Dr Organic olejek do skórek i paznokci
- KOH kąpiel i peeling do dłoni
- Rituals nawilżająca maseczka i chłodzący balsam do stóp


Jestem zachwycona zawartością :) Ola dziękuję bardzo, że poświęciłaś chwilkę czasu na poznanie moich preferencji, bo wszystko idealnie trafia w mój gust i potrzeby :)
Obsession dziękuję za zorganizowanie akcji i czekam na 3 edycję :)

wtorek, 27 marca 2012

Antyperspirant Perspirex

Kupiłam niedawno trzecie opakowanie, wiec czas najwyzszy napisać kilka słów o blokerze Perspirex
Producent reklamuje go jako niezawodną ochronę przeciwko nadmiernemu poceniu sie i nieprzyjemnemu zapachowi.
Opakowanie zawiera 25ml przezroczystego mocno lejącego płynu o alkoholowym zapachu, zapach na szczęscie szybko znika. Buteleczka jest malutka, ale wygodna w używaniu. Teraz  zdarza mi się, że produkt wylewa się, opakowanie cieknie, ale nie mialam tego problemu przy poprzednich dwóch opakowaniach, więc wydaje mi się, że to jakaś wada w budowie buteleczki/kulki
Nie wiem, czy moje pocenie sie można uznać za nadmierne, ale stopień wilgotości tu i ówdzie oraz przeróżne testowane a nierozwiązujące sprawy produkty doprowadzały mnie do furii. W końcu postanowilam zakończyc temat raz na zawsze.
Prerspirex należy używać poczatkowo przez 3-4 dni, a potem 1-2 razy w tygodniu w zależności od potrzeb. Dla mnie nowoscią było stosowanie blokera wieczorem i po prysznicu, na czystą suchą skórę.


Pierwsze wrażenia nie były zbyt przyjemne. Po drugim lub trzecim zastosowaniu pojawiło się dość silne podrażnienie, a potem strupy :( Podejrzewam, że nałożyłam produkt na lekko wilgotną skórę. Już myślałam, że Perspirex nie jest dla mnie, ale postanowiłam przetrzymać niedogodności i po wyleczeniu skóry wróciłam do jego używania - i nagle skończyło się szczypanie i podrażnienie.


Z całym przekonaniem stwierdzam, ze działa. Stosowany przeze mnie w tej chwili raz na 4-5 dni całkowicie wyeliminował pocenie się. Perspirex nie zostawia plam nawet na ciemnych ubraniach. Jest bardzo wydajny - opakowanie wystarcza na około 4 miesiace. Czytałam, że skóra może się przyzwyczajać do tego typu produktów, ale niczego takiego na szczęście nie zauważyłam i mogę codziennie cieszyć się świeżością.


I jeszcze skład

środa, 14 marca 2012

NYC Show Time Volumizing Mascara

Tusz NYC dostał mi się przypadkowo, jako gratis do zakupów paletkowych 
Jego pełna nazwa to Show Time Volumizing Mascara, a producent obiecuje "imprezowy look" i pogrubienie rzęs do 8 razy.
Tusz ma intensywny czarny kolor.
Szczoteczka nie jest przekombinowana - ot zwykłe klasyczne "włoski". Nie jest za gruba ani zbyt cienka - wygodnie się nią menewruje i przy dłuższych i przy tych malutkich rzęsach w kącikach oczu. 
Konsystencja była idealna od samego pocztątku - ani zbyt lejąca ani za gęsta. Tusz nadawał sie do użytku przez ok. 5 tygodni - późnieje lekko się podsuszył, a ponieważ w kolejce czekały kolejne, bez większego żalu wylądował w koszu.
Na oczach daje bardzo naturalny efekt, oczywiście nie ma mowy o żadnym "show" :) 
Nie zostawia grudek, nie skleja rzęs. Rzęsy są lekko pogrubione i usztywnione.
Tusz nie osypuje się, nie znika w oczu w ciagu dnia, nie robi efektu pandy. Bez problemu zmywa się płynem micelarnym lub w dniach wyjątkowego lenistwa po prostu żelem do mycia twarzy.


Podsumowując - bardzo przyzwoity codzienny tusz w sympatycznej cenie - bez promocji ok. 2,50€


I jeszcze efekt na oczach :)



poniedziałek, 12 marca 2012

3 kroki Clinique - podsumowanie po 2 tygodniach :)

O tym dlaczego zdecydowałam się na stosowanie zestawu Clinique pisałam tutaj, dzisiaj, po sumiennym prawie trzytygodniowym stosowaniu wszystkich trzech produktów zarówno rano jak i wieczorem, moge o nich napisać coś więcej :)


"Mój" zestaw ma numer 1 i jest przeznaczony do skóry suchej.


Krok 1 to Liquid Facial Soap - delikatne mydło w płynie.
Wg opisu producenta usuwa zamieczyszczenia, sebum, martwy naskorek, makijaż (również oczu) i pozostawia skórę oczyszczoną i odświeżoną. Nie powoduje uczucia dyskomfortu, nie ściaga skóry.
Mydełko powinno być bezzapachowe, ale ja wyczuwam w nim delikatne ziołowe nuty. Ma postać delikatnego, bialego kremu. Łatwo rozprowadza się, w ogóle się nie pieni. Z twarzy zmywa się bez problemu pozostawiając minimalną tłustą warstewkę.
Opis fajny, ale mydło działa kiepsko. Dla mnie to najsłabszy produkt z zestawu.
Nie ma mowy o wieczorenym dokładnym zmyciu zanieczyszczeń o makijażu nawet nie wspominając. Mydełko ślizga się po skórze, nie oczyszcza.
Próbowalam kilka dni pod rząd, myłam twarz po 2 lub 3 razy a i tak na waciku z płynem złuszczającym znajdowałam chyba tyle samo bb kremu ile nakladałam rano. Ostatecznie wieczorem myłam twarz moim żelem Vichy, a potem myłam po raz kolejny mydełkiem
O poranku preparat radził sobie lepiej i bez problemu usuwał jakieś resztki kremu czy oleju.
Nie wysusza i nie podrażnia skóry.




Krokiem 2 jest Clarifying lotion - płyn złuszczający
Płyn złuszczający zastępuje tonik, ale tonikiem nie jest. Produkt na bazie alkoholu ma za zadanie usunięcie resztek zanieczyszczeń oraz martwego naskórka. 
Jego stosowanie wymaga ostrożności - nie powinno się przecierać dwukrotnie tego samego miejsca na twarzy, aby nie dopuścić do nadmiernego jej wysuszenia.
Mnie przede wszystkim zaszokował mocny alkoholowy zapach, bałam się wysuszenia mojej i tak suchej skóry, ale płyn miło mnie zaskoczył. Trzeciego i czwartego dnia stosowania preparatu pojawiło mi sie na twarzy kilka podsuszonych skórek, które szybko zniknęly. Poza tym zauważałam tylko plusy - płyn bardzo dokładnie usuwa martwy naskórek, rozjaśnia i odświeża koloryt skóry pozostawiając ją miękką i dokładnie oczyszczoną.
Pekfekcyjnie przygotowuje twarz do nawilżenia kremu nawilżającego


Ostatni, 3 krok to nawilżanie i do akcji wkracza Dramatically Different Mositurizing Lotion.
 Leciutki, żółty, bezzapachowy kremik
Opakowanie jest totalnym niewypałem - ktoś genialnie upakował 30 ml kremu w miniaturze pełnowymiarowego opakowania, która to pełnowymiarówka ma pompkę. Tutaj niestety krem wydłubuje się metodą "wytrząsania" nie znając rezulatu - wypada kropelka, albo pół butelki :/
Konsultantka radziła, że można go używać zamiast albo jako dodatek do codziennego kremu nawilżającego. U mnie doskonale spisywał się samodzielnie.
Dzięki lekkiej konsystencji natychmiast sie wchłaniał pozostawiająć skórę mięciutką i doskonale nawilżoną na cały dzień/noc. Ponieważ wchłania sie do matu - jest idealny pod makijaż.
Do zachwytów dorzucam też negatywa - niestety lekko mnie zapchał. Moja skóra nie jest już idealnie gładka, lecz znowu ma wiele krostek i podskórnych grudek. Już ukręciłam sobie nową porcję oliwki salicylowej i wróciłam do dodawania ekstraktu z truskawki do wszystkiego.



Jeszcze kilka słów o wydajności.
Tubka mydła miala 50 ml, butelka toniku 100ml, a opakowanie kremu 30ml
Po równych dwóch tygodniach pozostało tyle
Najszybciej znika mydełko, co w połaczeniu z faktem, że nie działa, przekonuje mnie całkowicie ze nie warto go kupować. 
Wydajność toniku i kremu nawilżającego jest bardzo przyzwoita.




Czas na podsumowanie
Oczekiwałam dokładnego oczyszczenia skóry twarzy - cel osiągnięty :) Naskórek przestał sie nadmiernie  zluszczać - nie chodzę już z cmentarzem na paszczy, cera się rozpromieniła.
Jako bonus dostałam fantastyczne nawilżenie, ale też niestety lekkie przypchanie. Musiałam też chwilę poczekać na efekty i  straszyłam cerą nastolatki - przez pierwszy tydzień miałam na buzi tyle pryszczy ile nie mialam przez ostatnie kilka lat, potem wszystko sie uspokoiło.
Czy polecam? Sama nie wiem. Kosmetyki działają, ale nie są idealne - trzeba indywidualnie ocenić ewentualne zyski i straty. Ja mimo pewnych minusów na pewno będę wracała do płynu złuszczającego i DDML :)

niedziela, 11 marca 2012

Wiosenne nowości Essence, Catrice i NYC w mojej kosmetyczce

Szafy na mojej wyspie wreszcie zostały uzupełnione i nareszcie mogę się cieszyć się nowościami, którymi firmy kosmetyczne uraczyły nas z okazji zbliżającej sie wiosny :)


Nie szalałam specjalnie, na pierwszy rzut do mojego koszyka trafiły absolutne "muszmiecie" na które czatowałam już od dawna


Oczywiście nie mogło zabraknąć lakierów Essence

Podwójne są genialne. Lakier bazowy i top, ktore można stosować oddzielnie lub razem.
Zestaw z fioletem "Boys are back in town" pokazywalam już przy okazji posta o łataniu złamanego paznokcia, wtedy użyłam tylko topa, ale razem z lawendową bazą paznokcie wyglądają naprawdę zjawiskowo.
Drugi - "Ticket to the show" to czarna brokatowa baza i złoty top. Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że razem te kolory mogą wygladać ładnie, a jednak :) Lakier pokażę bliżej w jednym z najbliższych postów.


Z nudziaka nie jestem zadowolona - mój odcień to Caffe Ole. Nie mój kolor, niefajnie się nakłada, smuży - raczej nie będzie gościł na moich paznokciach za często.



Kolej na cienie :)


Wypiekaniec Catrice Intensif eye wet&dry shadow Lunch at Tiffanny's wpadł mi w oko u Dzolls, szukałam go juz wcześniej, ale w końcu jest mój mój mój mój mój :)


Dorwałam też kolejna paletkę NYC - dwie, które są już w moim posiadaniu pokazywałam tutaj. Uwielbiam fiolety bo świetnie podkreślają mój kolor oczu - tutaj mam aż 2 odcienie a jako bonus jasną brzoskwinię i srebrny do rozświetlania.


Na końcu maluszek - pędzel do cieni, do całej powieki Essence
Pedzlowo jestem nieźle zaopatrzona, ale taki w miarę uniwersalny zawsze się przyda.
Na zdjęciach porównałam go do tego do smokey eyes - jest szerszy i spłaszczony




:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...