Jak już pisałam w poście o kameleonie (klik!) cienie do powiek mnożą się w mojej kosmetyczce w sposób zatrważający.
Niestety, nic na to nie poradzę, bo nie mogłam przejść obojętnie obok cudeniek w szafie NYC.
W moje ręce wpadły dwie paletki
Pierwsza w bardziej neutralnych kolorach, nazywa się Dinner and a Show
Druga, bardziej papugowata:)
o nazwie Rooftop Cocktail.
Wszystkie cienie są raczej słabo napigmentowane.
Na oku dają delikatny efekt i trzeba się porządnie przyłożyć żeby kolory wyglądały intensywniej (lekko nałożony błękit i seledyn z drugiej paletki na oku wyglądają... tak samo :) ). Z drugiej strony dzięki temu doskonale nadają się do codziennego makijażu.
Na moim oku, tak jak zresztą wszystkie inne cienie, wiec nie jestem żadną wyrocznią, utrzymują się bez bazy przez cały dzień w nienaruszonym stanie.
Nakładanie jest przyjemne - cienie nie osypują się i ładnie rozcierają
Nie miałam jeszcze okazji, ale muszę spróbować kiedyś aplikacji na mokro, natomiast póki co "dzienny" efekt zadowala mnie w 100%
To pierwsze zestawienie bardzo mi się podoba. Astor ma coś podobnego chyba :)
OdpowiedzUsuńwyglądają uroczo, ale się nie skuszę, mam mnóstwo cieni :)
OdpowiedzUsuń