Kolejnym kosmetykiem, który ukręciłam sobie w domowym zaciszu jest olejek do mycia twarzy.
Bardzo podstawowa receptura pochodzi z Mazideł i tam też kupiłam niezbędne składniki.
Moja wersja składa się w 90% z maceratu z kasztanowca, 10% cromollientu i kilku kropel ekstraktu z rozmarynu.Trzymam go w łazience, w nieprzezroczystej, zamkniętej butelce i w takich warunkach produkt powinien być zdatny do użytku przez 7-9 miesięcy.
Olejek ma postać... cóż - olejku, ma lekko żółty kolor, jest bezzapachowy
Po zmieszaniu z wodą przekształca się w lekką białawą emulsję. Nie pieni się!
Taki olejek doskonale zmywa nawet wodoodporny tusz (do demakijażu oczu używam wacika, resztę twarzy myję po prostu rękami).
Skóra jest doskonale oczyszczona (specjalnie przecierałam twarz płynem micelarnym i wacik był czysty), miękka i nawilżona. Olejek zostawia leciutki film, ale nie z rodzaju tłustych.
Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku, jednak przez wrodzoną ciekawość na pewno wypróbuje wersje z innymi olejami - w kolejce czekają olej z pestek winogron i oliwa z oliwek oraz inne emulgatory - polysorbate (które już do mnie leci, bo jest mi potrzebne do stworzenia płynu micelarnego) lub glyceryl cocoate
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się ze mną swoja opinią - wszystkie będą mile widziane.
Jeśli chcesz zostaw proszę link do swojego bloga - zajrzę w wolnej chwili :)