Pamiętacie "smerfetkową" maseczkę z Lusha (klik!)? Myślałam, że żaden kosmetyk nie będzie miał już tak zwariowanego koloru, a jednak... :)
Maska z profesjonalnej linii Bielendy - Chłodząca Maska Algowa z Rutyną i Witaminą C przeznaczona jest do cery wrażliwej z rozszerzonymi naczynkami lub rumieniem
Producent obiecuje, że obkurcza i wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, wycisza i łagodzi podrażnienia, rozjaśnia przebarwienia skóry, oczyszcza skórę z toksyn (detoks), pobudza mikrocyrkulację, poprawia wyraźnie jej koloryt, głęboko nawilża i reguluje gospodarkę wodną skóry, napina i napręża skórę (lifting)
A to wszystko dzięki aktywnym składnikom: rutyna i troxerutyna, naturalna witamina C, mięta, cytryna, cyprys, lawenda, alginat (ekstrakt z alg brunatnych), kompleks chłodzący
Maska ma postać błękitnego proszku i pachnie... kamforą :)
Przestraszył mnie ten zapach, bo kojarzy mi się raczej z rozgrzewaniem i podrażnieniem.
Maskę przygotowuje się samodzielnie dodając do proszku zimną wodę mineralną.
Powstała papkę nakładamy na twarz omijając okolice oczu i nie za blisko linii włosów (ja i tak zawsze się posklejam :/).
Maska dość szybko tężeje i tworzy żelową, gumową powłoczkę.
Przy pierwszym użyciu nie wiedziałam do końca czego mogę się spodziewać. Czułam dość mocne szczypanie i cały czas zastanawiałam się czy to efekt chłodzenia czy jakiś składnik mnie podrażnia. Dzielnie wytrzymałam 20 minut zgodnie z instrukcją i ściągnęłam maskę z twarzy - tak wygląda po użyciu
Okazało się, że szczypanie to jednak chłodzenie i taki efekt, jakby po wejściu do ciepłego pomieszczenia z siarczystego mrozu utrzymywał się jeszcze przez kwadrans.
Działanie jest fantastyczne.
Natychmiast po użyciu skóra jest niezwykle ukojona, wyciszona. Nie ma śladu zaczerwienień, twarz staje się lekko napięta, wygładzona - po pierwszym użyciu trwało to dwa dni, po kolejnych zastosowaniach efekt utrzymywał się coraz dłużej. Cera mi trochę wariowała i znowu reagowała "burakiem" na zmiany temperatury a przy regularnym stosowaniu maski (jestem po 4 użyciach, robię ją raz w tygodniu) problem wyraźnie się zmniejszył :) Widzę też dużą poprawę w kolorze twarzy, nie stosuję już korektora i mogę używać lżejszych i mniej kryjących bb kremów (różowy Skin79 wrócił do łask)
Maska zdecydowanie zostaje ze mną jako stały element pielęgnacji.
*****
Zapraszam do udziału w rozdaniu
Ciekawa rzecz taka maska, bardzo mnie tym zainteresowałaś.
OdpowiedzUsuńzdradź kochana, gdzie ją kupiłaś :)
OdpowiedzUsuńKupiłam na Allegro, 190g kosztowało ok. 50 zł z przesyłką. Na opakowaniu pisze,ze wystarczy na 10 zabiegów. mnie wydaje się, ze będzie na dłużej :)
OdpowiedzUsuńdzięki :*
OdpowiedzUsuńSuper, że tak fajnie schodzi, bo ja nie lubię strasznie zmywać masek :) wygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPS
ja przy zapachu kamfory też bym nieco zaskoczona :D
Czytam same pochlebne opinie o tych maskach bielendy, muszę im się bliżej przyjrzeć. :)
OdpowiedzUsuńkurcze dziś właśnie miałam tą maseczkę na twarzy i jestem pod ogromnym wrażeniem. Zgadzam się w 100% z Twoją opinią :) super sprawa te maseczki. Polecam jeszcze dać serum lub jakiś olejek pod maseczkę - efekty super.
OdpowiedzUsuń